Bez kar i nagród- czy to zawsze jest możliwe ?
Rozmowa, tłumaczenie, naturalna konsekwencja i zdobywanie doświadczenia na błędach... Wielu zwolenników wychowywania bez kar i nagród twierdzi, że ta metoda jest niemalże uniwersalna i da się ją zastosować przy wychowywaniu każdego smyka wystarczy trochę poczytać i działać. Czy oby na pewno ? Czy każdy maluch zrozumie co do nich mówimy ?
Otóż moi drodzy trochę Was sprowadzę na ziemię... Nie zawsze jest tak kolorowo jakby nam się mogło wydawać...
Jak wytłumaczyć maluchowi po raz setny, że zbicie talerza dla zabawy zabawą nie jest ? Pewnie powiecie, że za każdym razem mówicie, że może zrobić sobie krzywdę, że może się skaleczyć, że w końcu nie będzie na czym podać jego ulubionej bułki itp ale uwierzcie mi , że są maluchy, które mają to brzydko mówiąc w nosie a Twoje gadanie pozostanie tylko gadaniem. Czasem możesz mówić 100 razy a to i tak nie działa... Co wtedy ?
Na każde dziecko działa co innego bo każdy z nas jest inny. Na mojego autystyka zasady behawioralne i zasady odpowiednio dobranych kar i nagród działają dość dobrze co nie oznacza, że i na Twoje dziecko zadziałają. Piszę ten post ze swojego punktu widzenia...
Osoby ze spectrum działają schematami i najzwyczajniej w świecie lepiej czują się gdy po raz setny pomalują ścianę , wywalą ziemię z kolejnej doniczki czy zbiją wspomniany wcześniej talerz. Zdradzę Ci, że to nie ty decydujesz o tym, która ściana będzie obiektem zainteresowania i na nic Twoje przyklejanie kartek, które później będziesz mogła po prostu wyrzucić do kosza...
Super gdy nie robią sobie przy tym wszystkim krzywdy ale u nas np kilka miesięcy temu wkradł się kolejny rytuał- wymuszanie wymiotów za każdym razem gdy wyjmiemy Stacha z wanny po wieczornej kąpieli. Choćby jedno wsadzenie palców do gardła uspokaja go, daje poczucie bezpieczeństwa. Na nic moje zwykłe gadanie, tłumaczenie, rozmowa, tulenie. Dopiero gdy powiedziałam, że niestety ale przy kolejnym razie będzie kara na jego ulubioną bajkę albo schowam puzzle i trzymałam się tego konsekwentnie zadziałało- stara się kontrolować swoje ruchy. Oczywiście najpierw jest tłumaczenie, rozmowy, uprzedzenie ale u każdego kończą się kiedyś granice... Nie, nie chowa się po kątach by to robić- zdarzają mu się takie sytuacje nadal ale widzę, że kontroluje się jak może...
Tak, był płacz, było poczucie bezsilności zarówno u mnie jak i mojego dziecka ale nie widziałam innego rozwiązania po kolejnych tygodniach a nawet miesiącach.... Tak samo działa na Stasia kara za porysowane ściany- ileż można je malować ? On doskonale rozumie, że to co robi jest złe ale chęć stworzenia niezwykłej aranżacji na ścianie czy te głupie wsadzenie paluchów do buzi bywała silniejsza... Tak sobie myślę, że możecie pomyśleć, że w końcu te dziecko zaczyna się mnie bać- nie. Ja mu na prawdę na bardzo dużo pozwalam ale pokazuję mu również, że są pewne granice. Gdybym tego nie robiła skakałby z najwyższych szafek, objadał się słodyczami bo wszystko inne jest fuj i wskakiwał pod samochód na każdym spacerze...
Co z nagrodami ? Nagrody muszą być konkretne. Swoją drogą czy my w dorosłym życiu nie dostajemy nagród za swoje zachowanie ? Czy pracodawca nie wynagradza nas za ciężką pracę wypłatą i premią ? Czy nie staracie się bardziej wiedząc, że premie dostają tylko najlepsi ? Owszem u nas również często nagrodą są same słowa, pochwały czy przytulenie ale nie zawsze Stasiowi to wystarcza... Jemu, konkretnemu dziecku w spectrum potrzeba konkretnego bodźca...
Wprowadziliśmy w przedszkolu system naklejkowy- naklejka za cały dany dzień starania się w placówce. Nie chodzi tu o siedzenie na pupie przy stoliku na dywanie i bycie na każde zawołanie bo to jest niemożliwe, Staś ma trochę swój świat, swoje schematy funkcjonowania i jest bardzo dużym indywidualistą ale te naklejki bardzo się sprawdziły. Działają jak samoistna kontrola- dziecko wie, że warto coś zrobić bo gdzieś tam w najbliższym okresie czeka na niego mała a później większa nagroda. Za zdobycie 5 naklejek w widocznym dla Stasia miejscu ( mamy zeszyt) ma możliwość wybrania puzzli, które kocha miłością niezaprzeczalną od kilku lat.
Podsumowując zadaję sobie pytanie, czy wychowywanie bez kar i nagród jest możliwe ? Jestem przekonana, że tak jednak z doświadczenia wiem, że nie zawsze się to udaję. KAŻDE DZIECKO JEST INNE tak jak i każdy dorosły więc błagam nie porównujcie się z innymi i pamiętajcie, że to Wy najlepiej znacie swoje dzieci. Wyważajcie kary i nagrody jeśli uważacie, że są konieczne- starajcie się tłumaczyć, rozmawiać bez podnoszenia głosu, uczcie się cierpliwości i wyrozumiałości, dawajcie dziecku możliwość poznania konsekwencji własnych działań i wszystko róbcie zgodnie z własnym sumieniem...
Tylko spokój Was uratuję w tym nie łatwym zadaniu jakim jest wychowywanie drugiego człowieka...
Z przyjemnością poczytam Wasze komentarze- proszę tylko by były przemyślane... ;-) Zapraszam do dyskusji...
masz racje bycie konsekwentnym w tym co się powie to bardzo ważne.Dziecko musi wiedzieć że rodzic nie żartuje i kara będzie. U nas często tak jest gdy dziewczyny nie słuchaja nas.Mała bo mała kara ale musi być. Bajka na dobranoc czy brak słodkości ..
OdpowiedzUsuńTłumaczenie to podstawa do wszystkiego, rozmawiac, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać
U mnie kar raczej w domu się nie stosuje. Nagrody prędzej. Tak myślę, że całe życie to system kar i ngród.
OdpowiedzUsuńMy też raczej staramy się wyważać kary i nagrody ale czasami są nieuniknione
UsuńU nas również wiecej się rozmawia, tłumaczy, pokazuje jak należy robić, ale czasami człowiek i tak ma ochotę wyjść z siebie :) tak to już jest z tymi naszymi dzieciakami.
OdpowiedzUsuńOtóż to... Podziwiam bardzo Rodziców, którzy mają nerwy ze stali ;-)
UsuńJednak system kar i nagród ma swoje zalety, chociaż osobiście wolę wzmocnienie poztywne :)
OdpowiedzUsuńTakie wychowawcze wpisy to nie moja dziedzina więc się nie wypowiem ;)
OdpowiedzUsuńDobre porady dla rodziców. Ja dzieci nie mam i nie chce, więc się nie wypowiem.
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś zdanie sobie jeszcze wyrobisz :) Dziękuję za komentarz
UsuńNareszcie trafiłam na bardzo mądry tekst, traktujący tematykę z należytym przemyśleniem i podejściem, co prawda moje dzieci już dorosły, lecz wciąż pewne aspekty uwzględniam w ich współkształtowaniu.
OdpowiedzUsuń