Będę Twoim terapeutą... i mamą...?
Nie od dziś wiadomo, że życie jest niezwykle nieprzewidywalne. Zdarza się, że nie wszystko idzie po Twojej myśli a czasem wręcz chcesz krzyczeć do niebios, że nie jest tak jakbyś tego chciała. Nie możesz się poddać, bo wiesz, że potrzebują Cię inni, że jesteś gdzieś w głębi tego wszystkiego co Cie otacza wyjątkowa ( tak mówią inni) i mimo przeciwności losów musisz dać radę. Czasem zarywasz noce by przygotować obiad na następny dzień, czy tak jak jak kiedyś by zrobić pomoce edukacyjne dla moich dzieci... Dążymy do jakiś tam ideałów, do norm przyjętych społecznie a często chcemy je nawet przegonić...
Jeden z zaburzeniami integracji sensorycznej, drugi z podejrzeniem choroby genetycznej. Gdy zorientowałam się, że Staś rozwija się wolniej od innych zaczęłam chodzić z nim po terapeutach. Chcąc przyspieszyć efekty w sferze rozwoju, psychiki i ruchu tworzyłam w domu ćwiczenia, uczyłam poprzez zabawę, zarabiałam się po pachy by jak najszybciej przyspieszyć mowę czy odróżnianie kolorów. Stałam się niemal całodzienną terapeutką mojego dziecka bez chwili wytchnienia. Czy oby na pewno jak najwięcej oznacza lepiej ?
Pewnego dnia zauważyliśmy z mężem, że Franio, mój starszy syn bywa dość nieobecny, ma niską samoocenę choć nigdy nie mówiliśmy mu, że jest gorszy od innych- wręcz przeciwnie, zawsze staraliśmy się go wspierać w każdej sferze rozwoju. Tak bardzo chciałam mu pomóc , że nie zauważyłam najważniejszego- na pewne rzeczy on po prostu nie był gotowy. Metoda krakowska, czytanie,pisanie, układanie, łączenie- sekwencję, analizy, liczenie itp.itd.- dzieci w wieku 4-5 lat często opanowują podstawowe materiały, które przedkładałam mojemu synowi i miałam nadzieję na współpracę. Czemu i on nie miałby "załapać"? Chcąc zwiększyć jego czas skupienia, pamięć i koncentrację wprowadziłam mu samogłoski, uczyłam pisać własne imię, rozwiązywaliśmy zadania z książek czy tych, stworzonych samodzielnie. Raz mu to wychodziło innym razem zupełnie nie ( mówiłam, że następnym razem się uda, spokojnie. On uważał inaczej)...Nagle podczas zwykłego kolorowania pojawiało się " mamo ja nie dam rady, ja nie umiem". Nie łączyłam tego zupełnie z nauką bo przecież uczyliśmy się poprzez zabawę i ja znając jego możliwości wiedziałam, że on potrafi. Gdy wykonywaliśmy "zabawy stolikowe" też nie zawsze mu wychodziło ale nie poddawałam się - BŁĄD, trzeba było odpuścić... Myślałam, że im więcej będziemy próbować tym lepiej będzie mu szło i nabierze większej pewności siebie... Dzięki spostrzegawczości po około pół roku ( uważam że i tak długo próbowałam) dałam mu niemal całkowitą swobodę działania, zabawy...TERAZ WIEM, ŻE TYM SPOSOBEM WIELE WYGRAŁAM...
Tak samo z młodszym Stasiem- układanki, pomoce wszelkiego rodzaju od drewnianych klocków z napisami, rysunkami, wzorami, książek z ćwiczeniami dopasowanymi do wieku po własnoręcznie stworzone pudełka sensoryczne, nakrętki po napojach z kolorami, cyferkami i innymi bzdurami - wszystko byle by pomóc, by nauczyć, by gdzieś tam choć po części dorównał rówieśnikom. Dziś sporo odpuściłam...
Z czasem zmądrzałam. Chciałam być terapeutką, pedagogiem , psychologiem a zapomniałam kim jestem na prawdę- JESTEM MAMĄ.
Co z tego, że dziecko będzie liczyć, czytać, pisać w wieku 3/4/5 lat ? Co z tego, że maluch będzie robił na nocnik w wieku roku czy półtora? Co z tego, że może dorównać rówieśnikom ćwicząc niemal całymi dniami? Jeśli nie jest na coś gotowe, choćbyś chciała, choćbyś stawała na głowie pewnych rzeczy nie przyspieszysz a możesz wprowadzić w jego życie chaos...Ale jak to ? Przecież chcesz dobrze? Wiem... Matka niezależnie od tego jakie ma wykształcenie- czy jest psychologiem, pedagogiem, nauczycielem, behawiorystą, sprzątaczką, Panią na kasie w supermarkecie czy informatykiem w wielkiej firmie musi być matką.
Nie możesz oczywiście wymagać od placówek do których uczęszczacie ( do przedszkola/ szkoły/ placówki terapeutycznej) by zrobiło wszystko za Ciebie, Ty musisz wspierać tych, którzy Ci radzą, pomagają, uczą Twoje dziecko. Powtarzam Ci WSPIERAĆ, ćwiczyć pół godziny dziennie, bawić się, grać, wygłupiać się, czytać, rozmawiać, rysować- BYĆ. Ty musisz nauczyć swoje dziecko życia. Musisz je wychować na człowieka szanującego innych, na osobę, której nikt ani nic nie zaburzy samooceny i takiej, które potrafi mieć swoje zdanie. Tego nie nauczy go żadna obca Pani- to należy do Ciebie ! Nie jest na coś gotowe? Odpuść...Spytaj nauczyciela czy bardzo przeszkadzają Wszystkim dookoła obecne "braki" i swobodnie poprzez współpracę wprowadźcie przemyślane ćwiczenia nie ograniczając malucha w jego swobodzie i poznawaniu świata. Pamiętaj, że każdy jest indywidualistą ! To ważne.. To, że Ola, Krzyś czy Ania już coś potrafią nie znaczy, że Twoje dziecko też musi to umieć na już, tu i teraz...
Gdy ja odpuściłam, gdy zamiast liczyć, pisać, kombinować zaczęłam czytać więcej bajek, tworzyć coś z niczego, gdy przeznaczałam coraz to więcej czasu na rozmowę, wspólne fantazjowanie a pomoce naukowe odstawiłam gdzieś na dalszy plan i korzystałam z nich zdecydowanie mniej niż wcześniej moje dzieci zaczęły mnie zaskakiwać...
Nagle Staś zaczął mówić, zaczął rozwiązywać proste zagadki a Frania czas skupienia zaskakuje mnie każdego dnia. Ostatnio pewnego wieczoru wymyślił sobie, że on chce abym napisała mu przykłady matematyczne, chciał liczyć. Ok, napisałam. Byłam w szoku gdy je rozwiązał bo przecież już dawno pokazywałam mu cyfry i nie był nimi aż tak bardzo zafascynowany. Dziś powiada, że matematyka to pewnie będzie jego ulubiony przedmiot. Dlaczego tak się stało ? Nie mówię, że wcześniejsze poświęcenie nic nie dało bo jednak te wszystkie cyfry już gdzieś tam mniej lub bardziej poznał ale nie chciał się nimi bawić- on wolał klocki. Dziś myślę sobie, że nie zawsze więcej znaczy lepiej...
Nie ma sensu poświęcać się, zapracowywać z wywalonym jęzorem w kierunku, który może wywołać w Waszym dziecku zniechęcenie. Wiem, że kawał dobrej roboty wykonuje zarówno przedszkole jak i szkoła moich dzieci a właściwie nauczyciele, na których do tej pory trafiliśmy ( CHWAŁA IM ZA POŚWIĘCENIE ). To tam tak naprawdę dzieje się najwięcej w kierunku nauki. Cieszę się, że ja w porę się obudziłam, że nie pędzę za ideałami i pozwalam moim dzieciom być dziećmi...
Co będzie w przyszłości ? Tego nie wiem.. Wiem za to, że my będziemy mieli ze sobą dobry kontakt i że chłopcy będą wiedzieli, że z mamą/tatą można konie kraść i będzie ich wspierała takich jacy są...
Czy ty nie potrafiąc gotować, nie na widząc prasowania, prania, czy bojąc się ciemności chciał/a byś by wmawiano Ci, że jest inaczej i musisz ćwiczyć każdego dnia byś się poprawiła? Dziecko to też człowiek.. Na wszystko w życiu przyjdzie czas...
Jeden z zaburzeniami integracji sensorycznej, drugi z podejrzeniem choroby genetycznej. Gdy zorientowałam się, że Staś rozwija się wolniej od innych zaczęłam chodzić z nim po terapeutach. Chcąc przyspieszyć efekty w sferze rozwoju, psychiki i ruchu tworzyłam w domu ćwiczenia, uczyłam poprzez zabawę, zarabiałam się po pachy by jak najszybciej przyspieszyć mowę czy odróżnianie kolorów. Stałam się niemal całodzienną terapeutką mojego dziecka bez chwili wytchnienia. Czy oby na pewno jak najwięcej oznacza lepiej ?
Pewnego dnia zauważyliśmy z mężem, że Franio, mój starszy syn bywa dość nieobecny, ma niską samoocenę choć nigdy nie mówiliśmy mu, że jest gorszy od innych- wręcz przeciwnie, zawsze staraliśmy się go wspierać w każdej sferze rozwoju. Tak bardzo chciałam mu pomóc , że nie zauważyłam najważniejszego- na pewne rzeczy on po prostu nie był gotowy. Metoda krakowska, czytanie,pisanie, układanie, łączenie- sekwencję, analizy, liczenie itp.itd.- dzieci w wieku 4-5 lat często opanowują podstawowe materiały, które przedkładałam mojemu synowi i miałam nadzieję na współpracę. Czemu i on nie miałby "załapać"? Chcąc zwiększyć jego czas skupienia, pamięć i koncentrację wprowadziłam mu samogłoski, uczyłam pisać własne imię, rozwiązywaliśmy zadania z książek czy tych, stworzonych samodzielnie. Raz mu to wychodziło innym razem zupełnie nie ( mówiłam, że następnym razem się uda, spokojnie. On uważał inaczej)...Nagle podczas zwykłego kolorowania pojawiało się " mamo ja nie dam rady, ja nie umiem". Nie łączyłam tego zupełnie z nauką bo przecież uczyliśmy się poprzez zabawę i ja znając jego możliwości wiedziałam, że on potrafi. Gdy wykonywaliśmy "zabawy stolikowe" też nie zawsze mu wychodziło ale nie poddawałam się - BŁĄD, trzeba było odpuścić... Myślałam, że im więcej będziemy próbować tym lepiej będzie mu szło i nabierze większej pewności siebie... Dzięki spostrzegawczości po około pół roku ( uważam że i tak długo próbowałam) dałam mu niemal całkowitą swobodę działania, zabawy...TERAZ WIEM, ŻE TYM SPOSOBEM WIELE WYGRAŁAM...
Tak samo z młodszym Stasiem- układanki, pomoce wszelkiego rodzaju od drewnianych klocków z napisami, rysunkami, wzorami, książek z ćwiczeniami dopasowanymi do wieku po własnoręcznie stworzone pudełka sensoryczne, nakrętki po napojach z kolorami, cyferkami i innymi bzdurami - wszystko byle by pomóc, by nauczyć, by gdzieś tam choć po części dorównał rówieśnikom. Dziś sporo odpuściłam...
Z czasem zmądrzałam. Chciałam być terapeutką, pedagogiem , psychologiem a zapomniałam kim jestem na prawdę- JESTEM MAMĄ.
Co z tego, że dziecko będzie liczyć, czytać, pisać w wieku 3/4/5 lat ? Co z tego, że maluch będzie robił na nocnik w wieku roku czy półtora? Co z tego, że może dorównać rówieśnikom ćwicząc niemal całymi dniami? Jeśli nie jest na coś gotowe, choćbyś chciała, choćbyś stawała na głowie pewnych rzeczy nie przyspieszysz a możesz wprowadzić w jego życie chaos...Ale jak to ? Przecież chcesz dobrze? Wiem... Matka niezależnie od tego jakie ma wykształcenie- czy jest psychologiem, pedagogiem, nauczycielem, behawiorystą, sprzątaczką, Panią na kasie w supermarkecie czy informatykiem w wielkiej firmie musi być matką.
Nie możesz oczywiście wymagać od placówek do których uczęszczacie ( do przedszkola/ szkoły/ placówki terapeutycznej) by zrobiło wszystko za Ciebie, Ty musisz wspierać tych, którzy Ci radzą, pomagają, uczą Twoje dziecko. Powtarzam Ci WSPIERAĆ, ćwiczyć pół godziny dziennie, bawić się, grać, wygłupiać się, czytać, rozmawiać, rysować- BYĆ. Ty musisz nauczyć swoje dziecko życia. Musisz je wychować na człowieka szanującego innych, na osobę, której nikt ani nic nie zaburzy samooceny i takiej, które potrafi mieć swoje zdanie. Tego nie nauczy go żadna obca Pani- to należy do Ciebie ! Nie jest na coś gotowe? Odpuść...Spytaj nauczyciela czy bardzo przeszkadzają Wszystkim dookoła obecne "braki" i swobodnie poprzez współpracę wprowadźcie przemyślane ćwiczenia nie ograniczając malucha w jego swobodzie i poznawaniu świata. Pamiętaj, że każdy jest indywidualistą ! To ważne.. To, że Ola, Krzyś czy Ania już coś potrafią nie znaczy, że Twoje dziecko też musi to umieć na już, tu i teraz...
Gdy ja odpuściłam, gdy zamiast liczyć, pisać, kombinować zaczęłam czytać więcej bajek, tworzyć coś z niczego, gdy przeznaczałam coraz to więcej czasu na rozmowę, wspólne fantazjowanie a pomoce naukowe odstawiłam gdzieś na dalszy plan i korzystałam z nich zdecydowanie mniej niż wcześniej moje dzieci zaczęły mnie zaskakiwać...
Nagle Staś zaczął mówić, zaczął rozwiązywać proste zagadki a Frania czas skupienia zaskakuje mnie każdego dnia. Ostatnio pewnego wieczoru wymyślił sobie, że on chce abym napisała mu przykłady matematyczne, chciał liczyć. Ok, napisałam. Byłam w szoku gdy je rozwiązał bo przecież już dawno pokazywałam mu cyfry i nie był nimi aż tak bardzo zafascynowany. Dziś powiada, że matematyka to pewnie będzie jego ulubiony przedmiot. Dlaczego tak się stało ? Nie mówię, że wcześniejsze poświęcenie nic nie dało bo jednak te wszystkie cyfry już gdzieś tam mniej lub bardziej poznał ale nie chciał się nimi bawić- on wolał klocki. Dziś myślę sobie, że nie zawsze więcej znaczy lepiej...
Nie ma sensu poświęcać się, zapracowywać z wywalonym jęzorem w kierunku, który może wywołać w Waszym dziecku zniechęcenie. Wiem, że kawał dobrej roboty wykonuje zarówno przedszkole jak i szkoła moich dzieci a właściwie nauczyciele, na których do tej pory trafiliśmy ( CHWAŁA IM ZA POŚWIĘCENIE ). To tam tak naprawdę dzieje się najwięcej w kierunku nauki. Cieszę się, że ja w porę się obudziłam, że nie pędzę za ideałami i pozwalam moim dzieciom być dziećmi...
Co będzie w przyszłości ? Tego nie wiem.. Wiem za to, że my będziemy mieli ze sobą dobry kontakt i że chłopcy będą wiedzieli, że z mamą/tatą można konie kraść i będzie ich wspierała takich jacy są...
Czy ty nie potrafiąc gotować, nie na widząc prasowania, prania, czy bojąc się ciemności chciał/a byś by wmawiano Ci, że jest inaczej i musisz ćwiczyć każdego dnia byś się poprawiła? Dziecko to też człowiek.. Na wszystko w życiu przyjdzie czas...
ps. grafika --> http://literacyteachermomof3.blogspot.com/2015/04/10-life-lessons-my-child-with-selective.html
druga --> www.google.pl
Brawo Ci ogromne za ten wpis!!!dzieci potrzebują byśmy z nimi rozmawiały,były na 100%,nie naciskali.Ostatnio jest "moda" by dziecko w wieku 4-5lat czytało.....dla mnie to czysta głupota-na wszystko przychodzi czas!Dzieci kocha się nie za to co umią,kim są ale za to że są💝.Powoli do przodu ok !ale zawsze z miłością i rozmową a nakazami!Monika F
OdpowiedzUsuńCudownie to opisałaś. Dzisiaj wszyscy walczą o to by ich dzieci były najlepsze we wszystkim, co nie zawsze przynosi zamierzone efekty. Super że odpuściłaś. Teraz możesz cieszyć się na spokojnie postępami swoich maluchów a nie zadręczać się co tak wolno
OdpowiedzUsuńdokładnie tak... i teraz jeszcze lepiej dostrzegam ich postępy z czego cieszymy się oboje.. Są takie nie zamierzone, samoistne i to jest najpiękniejsze..
UsuńU nas było podobnie. Dałam na luz, czytałam dużo książeczek, opowiadałam bajki także te wymyślone. Zaczęliśmy tworzyć w masie solnej, papierowej, pięć ciasteczka. Mój synek zaczął mówić. Chodziliśmy do logopedy, ale dużo czasu ćwiczyliśmy przez zabawę czy zwyczajna rozmowę o wszystkim i o niczym. Rodzice są tymi, ktorzy powinni uczyć swoje dzieci pewnych umiejętności oraz z nimi cwiczyc. Pracowalam w przedszkolu więc mogę się wypowiedzieć też z tej strony.Wielu rodziców zrzuca odpowiedzialność na opiekunów, a pewne kwestie leżą w ich obowiazku, chociażby odpieluchowanie czy zwyczaj mycia zębów. Byli tacy, którzy oczekiwali tego od nas, bo nam za to płacą...A to przecież rodzić najlepiej zna swoje dziecko.
OdpowiedzUsuńdokładnie tak... Nauczyciel może wspomóc, nakierować ale nie zrobi wszystkiego na raz.. Z drugiej stronu pomyślałam sobie, że jak moje dziecko ( mimo, że z problemami) chodzi do przedszkola, do terapeutów 3 razy w tygodniu dodatkowo to nie ma co przesadzać... Tak jak mówiłam pewnych rzeczy się po prostu nie przyspieszy a my musimy kochać i być...
UsuńI tak i nie :) Mój syn - ADHD, zaburzenia SI, dysleksja, nadwrażliwości... i cała plejada innych zaburzeń :( Niestety bez "pracy" w domu nie byłoby dobrze. Syn potrzebuje znacznie więcej czasu na przyswojenie materiału i niestety to wymaga pracy. Na luz można (chyba nawet trzeba) wrzucić, gdy dziecko ma 3-4 lata ale już z 6 latkiem, który ma jakieś problemy - trzeba pracować.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem co chciałaś przekazać i zgadzam się z Tobą :) a z drugiej - wiem, że nie mogę liczyć jedynie na szkołę :(
My nie tylko na szkole/przedszkole bo mamy jeszcze logopede 3 razy w tyg (raz w przedszkolu dwa prywatnie) ćwiczenia z si i codziennie 30 min w przedszkolu z Panią od wczesnego wspomagania i w piątki z Panią psycholog :p to wszystko wydreptałam, załatwiłam w poradni pedagogice.-psychologicznej i to się nalezy i koniec. Teraz mogę sobie pozwolic na trochę większy 'luz' :) życzę samych .Sukcesów i też wsparcia od terapeutów którzy są miezastapieni gdy dziecko jest trochę słabsze od reszty... Oni po prostu muszą być w naszym życiu :*
UsuńPięknie napisane. My staramy się podążać za dziećmi, ale różnie to tez bywa
OdpowiedzUsuńBardzo mądry i potrzebny tekst. Każda mama powinna go przeczytać i dać trochę czasu swojemu dziecku. Nie każdy od razu będzie alfą i omegą.
OdpowiedzUsuńDla dziecka najważniejsze jest wsparcie i zrozumienie. Większość rzeczy przyjdzie z czasem, może czas ten będzie bardziej wydłużony niż w przypadku innych dzieci, ale każdy jest indywidualną jednostką.
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda! We wszystkim trzeba zachować umiar i po prostu podążać za dzieckiem. Cudnie to odpisałaś!
OdpowiedzUsuńPiękny, mądry i bardzo ważny wpis! Jestem psychologiem dziecięcym i codziennie obserwuje jak wielu rodziców wpada w tą pułapkę.
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba było mocniej zaangażować się w pracę z dzieckiem, a kiedy indziej można było właśnie wrzucić na luz, największy problem stwarzało nie zmęczenie obowiązkami, ale umiejętne wyważenie wspomagania rozwoju.
OdpowiedzUsuńMy pracujemy z Julciem w domu, ale do niczego nie zmuszamy.kiedy nie ma ochoty na gry, książki czy rysowanki odpuszczamy i szukamy innych "zabaw". Efekty są ogromne, a dziecko szczęśliwe!
OdpowiedzUsuńŁatwo się w tym "wspieraniu" i "motywowaniu" zapędzić do miejsca, gdzie dziecko straci zapał. Myślę, że rozumiem, co chciałaś przekazać innym rodzicom na swoim przykładzie.
OdpowiedzUsuń